Polska poezja

Wiersze po polsku



221. Jakaż fatalność, jaki los zjadliwy

Jakaż fatalność, jaki los zjadliwy
Mnie, bezbronnego, nieustannie wiedzie
Na pole klęski? Jeśli wyjdę żywy,
Cud będzie, jeśli zginę – szkoda będzie.

Nie będzie szkody, a raczej pożytek.
Kto zna płomienne serca mego dzieje?
Ogień iskrami bucha, płonę wszystek.
Już rok dwudziesty z rzędu tak goreję.

Czuję znak śmierci, trwoga w serce wchodzi,
Gdy ujrzę z dala oczy lazurowe,
Ale gdy z bliska ten wzrok mnie ugodzi,

Miłość tak słodko znów kłuje i głaska,
Że nie wyrażę tego myślą, słowem,
Bo to moc myśli i słowa przerasta.

(tłum. Jalu Kurek)


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 votes, average: 5,00 out of 5)

Wiersz 221. Jakaż fatalność, jaki los zjadliwy - Francesco Petrarca