Tej, co w raju
O! Byłaś ty mi wszystkim miła
Za czem się duch mój rwie z tęsknicą
Zieloną wyspą w morzu, M i ł a!
Źródłem, fontanną i świątnicą
Osnutą drzew owocnych cieniem.
Zdobną w ofiarnych kwiatów zwoje,
A wszystkie kwiaty były moje.
Ach! sen zbyt piękny, by trwał długo,
Zgasłaś mi gwiazdo bezpowrotnie;
Już przyszłość wartką mknącą strugą,
Rwie mnie, bym za nią spieszył lotnie
Lecz nad przeszłości falą smętną
Duch mój, bez ruchu tkwi rozpięty
Wpatrzony w toń zatoki mętną,
Zmartwiały, bólem zdjęty.
Zgasła mi jasna światłość żywa
I nigdy, nigdy, nigdy już!
(Słowo to uroczyście wzywa
Zalewną falę na brzeg mórz)
Nigdy już pień rozdarty gromem,
Młodości wiosną nie odkwitnie,
Ni orzeł ranny nad skał złomem
Do lotu się zerwie szczytnie.
Więc, gdy mi wszystkie dni pobladły,
Pytam w noc każdą mgieł roztoczy
Gdzie? i na jakim cichym brzegu?
Płoną dziś twoje czarne oczy?
Gdzie? i na jakim świata krańcu?
Nad jakich sennych wód topielą?
Śnieżne się twoje stopy bielą,
Rozchwiane w eterycznym tańcu.
Przekleństwo! srogim wichrom morza
Co się z mojego brzegu zwiały.
Miłość prowadzi na bezdroża,
Do zbrodni wiedzie, lub do chwały.
Mnie ach ku mglistej niosąc dali
Rzuciła w sennej mar krainie,
By słuchać szumu srebrnej fali
Co u stóp twoich szemrząc płynie.
Przekład: B. Beaupre