Psalm 3. O łasce
Cóż mi, Panie, żem lepszy od cieni? W ich tłumie
Ognia Twoich objawień rozróżnić nie umiem
Od cieni, które we mnie i wśród których błądząc
Jestem sercem ciemności i ciemności żądzą.
Kiedy przeze mnie wołasz, jakże ja ostaję,
Kiedym jest sam dla siebie obiecanym krajem?
I cóż mi, żem szkatuła, w której nic już więcej
Ponad głos w niej zamknięty i złoto uświęceń?
Ja nie okrętem Tobie, bo gdzie by mi unieść
Twój czas nienazywany, Twoje sny – zrozumieć.
Ja sam we śnie płaczący, skuty małym strachem,
Przybity niebem znaków jak zwalonym dachem.
Ja sam w tym śnie rzucając ramionami w ciszę,
Sam swoich dni nie umiem, swych ramion – nie słyszę.
Przywróć mi, Panie, siłę zamysłów skupionych,
Gdzie mimo trwóg świadomość – ręce są jak dzwony
Poważne, morzem brzmiące, a światem serdeczne,
Co choć w nim, to ponad nim blaskiem – ostateczne.