Robak Zdobywca
Patrz gala w Nocy lśni salonach –
Od dawnych, smutnych lat
Strojnych aniołów chór w zasłonach,
Ze łzami w oczach siadł –
Niby w teatrze siadł – i patrzy
Na dramat łez i krwi.
Orkiestra zaś w ton najbogatszy,
Melodią sfer im brzmi.
Aktorzy – Boga obraz sam –
Coś krążą, coś biegają –
Coś szemrzą – szepczą tu i tam.
Ach, lalki, które drgają
Na rozkaz istot bezforemnych,
Co scen zmieniają krąg –
Roznosząc szmerem skrzydeł ciemnych
Jęk niewidzialnych mąk.
Pstra iście sztuki tej intryga –
Każdy ją pomni widz:
Widziadło, które wiecznie ściga
Tłum, co nie ujmie nic.
W jednakim wiecznie krążąc kole –
Na jeden punkt powraca:
Szaleństwo – grzechy i niedole –
I strach, co życie skraca.
Lecz, spojrzyj! W ciżbę tych aktorów
Coś pełznie, coś się pląta:
Czerwonych sunie rój potworów
Z pustego sceny kąta.
Sunie a sunie, aż się zerwie
I ciała graczy ssą.
Płaczą anioły, widząc czerwie –
Przesiąkłe ludzką krwią.
Zagasły światła – wkoło mrok
Śmiertelnym – patrz! – piorunem
Na każdy ludzki spada wzrok
Kurtyna swym całunem. –
Anioły, ze łzą u swych powiek,
Żałują nieszczęśliwca –
Bo słuchaj: Dramat ten – to Człowiek.
Bohater? Robak Zdobywca!
Tłum. Antoni Lange