Trzy królowe
– Jestem żoną króla Baltazara –
Pani Baltazarowa mówiła –
Stale miałam z mężem kłopoty.
Baltazarku – wołałam śniadanie!
A on parzył w niebo jak w order złoty.
Podałam mu mleko w dzbanuszku
Hojną, serdeczną ręką.
Przyniosłam pięć jajek na miękko.
Nie dotknął chleba, mleka;
Od śniadania do gwiazdy uciekał.
Wyruszył w noc ciemną, głęboką,
Pojechał za gwiazdą wysoką.
Czekam wciąż ze śniadaniem,
Ze szczypiorkiem, marchewką,
Rumianą chleba przylepką.
– Jestem żoną Kaspra –
Królowa Kasprowa mówiła –
Mój mąż był niepodobny do innych.
Kotem, psem się nie cieszył,
Tylko za gwiazdą się spieszył.
Tak szybko, że zapominał
Gdzie sandał, która godzina.
Choć kasłał, jak chora owieczka,
Pojechał w letnich majteczkach.
Jedzie przez wielkie pustynie
– zapomniał szalika na szyję.
Zanim go uczczą pomnikiem,
Czekam na niego z szalikiem.
– Jestem żoną króla Melchiora –
Królowa Melchiorowa mówiła –
Mój mąż myślał wciąż o podróży.
Nie spał, oka nie zmróżył.
Miał łóżko z kołdrą, poduszką,
Lecz nie mógł zasnąć w łóżku.
Nie pieścił mnie, nie całował.
Patrzył w niebo, gwiazdy rachował.
Mężu, najdroższy panie,
Czekam z lekarstwem na spanie.
Trzej Mędrcy w świat wyruszyli.
Anioł wieńczy każdemu głowę.
Ze śniadaniem, szalikiem, tabletką na spanie
Do dziś jeszcze czekają królowe.
1999