Rozmowa z kapitanem Nemo
Wiem, że masz swój wulkan i trzymasz go pewnie
w rękach. Wiedz, że i ja kipię pod skórą jak lawa.
Czy i ty ulegasz złudzeniu, że niczym nie dzielisz się
ze światem? Czy jesteś pewien, że zniknąłeś z ust
dalekich i bliskich wrogów? Czy i ty masz to przeświadczenie,
że pochowają cię jeszcze za życia?
Nie wiem, ile szczebli liczy twoja drabina,
ja natomiast każdy przebyty stopień
zaznaczam kreską na własnej skórze. Czy jesteś pewien,
że ukryłeś już wszystko to co masz do ukrycia?
Wiedz, że los to nie tajemnicza wyspa, czy też ślady na piasku.
Gdy stawiam każdy następny krok i wydaje mi się że idę
wciąż tym samym długim korytarzem zaczynam iść tak,
abym słyszał każdy najdrobniejszy szczegół przed i za sobą.
Słyszałem, że gdy zostajesz sam na sam, rozpalasz
ogień. Ja też poszukuję w nim kości, czegoś co mogło by
przemówić za mnie naprawdę ludzkim głosem.
Czy wiesz, że coraz częściej ludzie rozpadają się na kilka
różnych postaci nazwisk i domów. Przyczepieni do siebie
w równych okrojonych częściach
uzupełniają braki w łańcuchu
pokoleń. Nie wiem czy jesteś „straconym pokoleniem”
i ile kłamstwa przypada na twój pokoleniowy stół. Wiesz,
teraz też balast oznacza coś więcej niż martwy ciężar
poddany prawu ciążenia. Im więcej prawdy,
im grubsze plewy tym bardziej nas przybywa.
Nauczyłem się kapitanie
wchodzić po kilka razy do tej samej rzeki.
O ile wiem ty też odkrywasz nowe więzy.
Cogito ergo sum – kapitanie.
Jeśli przemijanie jest wiecznością sumienia
to znaczy, że nasz ogień ciągle jeszcze płonie.
Wyrasta przecież naprawdę
wciąż z nowego życia.
kwiecień 1979