„Postscriptum” Jacka Kajtocha do tomiku „Hamlet współczesny” M. Parlickiego
Postscriptum
Cykl poetycki Mariusza Parlickiego pt. „Hamlet współczesny” z pewnością zostanie dostrzeżony. Jedni wezmą go do ręki z powodu Hamleta. Jest to przecież postać literacka, która od kilku wieków stanowi jedną z największych zagadek dla psychologów, znawców etyki, filozofów, krytyków literackich, nawet polityków. Drudzy zainteresują się Mariuszem Parlickim, młodym autorem, pochodzącym z Radomia, związanym z racji studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim ze środowiskiem krakowskim, który trzy lata temu dał się poznać tomikiem o sensacyjnym tytule „Kasyno życia”.
Powstaje ważne pytanie: co młody poeta, żyjący w realiach zaawansowanej kultury obrazkowej, masowej, ma do powiedzenia o Szekspirze, którego za romantykami słusznie zaliczamy do jednego z kilku geniuszów ludzkości.
Radzę zacząć lekturę od wiersza pt. „Dlaczego Hamlet”, on bowiem stanowi odpowiedź na to pytanie. Mariusz Parlicki fascynuje się tą postacią z przyczyn psychologicznych i moralnych: „bo był człowiekiem: orłem, wieprzem / bo synem piekła był i nieba”. Interesują go antynomie, sprzeczności, można powiedzieć niedokładnie: metafizyka osoby ludzkiej. Czytamy też, że Hamlet był „sierotą społeczeństwa”. Kolejny temat zatem: autsajderstwo. Wreszcie paradoksy: „tchórz konsekwencji”, „dla honoru stracił honor”, „będąc mędrcem wciąż był dzieckiem”. Itd. itp. Nie przytoczyłem wszystkich przesłanek zainteresowania się młodego poety Hamletem.
Mariusz Parlicki w zasadzie nie wychodzi poza ustalenia naukowej szekspirologii. W „Dziejach literatur europejskich” czytamy opinię Henryka Zbierskiego: „W skłóceniu Hamleta z całym otoczeniem, w jego wyjątkowej izolacji, a także w niezgodności między zamiarami a jego postępowaniem, szukać należy naczelnych tez sztuki, symbolizującej sprzeczność między myśleniem a działaniem, między sumieniem a nielegalną sprawiedliwością zemsty. W swych ostatecznych tezach sztuka wyraża przecież antynomię refleksji i bezwzględności działania, filozoficznej spekulacji i praktycyzmu realizacji raz obranego celu”.
I jeszcze jedno zdanie historyka literatury: „Hamlet nie jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu w świecie, w którym wypada mu żyć i w miarę jak w monologach zagrzewa sam siebie do zemsty, oddala się coraz bardziej od praktycznego podejścia do jej zaplanowanej realizacji”.
Henryk Zbierski tłumaczy też przyczyny popularności „Hamleta” w epoce romantycznej: „Hamlet” Shakespeare’a musiał pobudzić wyobraźnię romantyków, ponieważ zawierał podstawowe tezy głoszone przez ten kierunek: tzn. izolację wybitnej jednostki w społeczeństwie, oraz – co nie mniej ważne – wyrażał ból świata zbliżony do kręgów myśli romantyzmu dziewiętnastowiecznego”. Wydaje się, że podobne refleksje nurtują młodych inteligentów pod koniec wieku, który charakteryzuje się dominacją prądów populistycznych, niedojrzałością mas dopuszczonych do kultury w drodze awansu, zagrożeniem dla jednostki ze strony polityków i ekonomistów.
Jakże inne podstawy spotykamy u pisarzy starszej generacji. Samo sformułowanie tytułu skłania do postawienia wiersza Parlickiego obok innego, bardzo znanego utworu bardzo, bardzo znanego poety: „Dlaczego klasycy”. Różnica sprowadza się do pytajnika. Mistrz jest pewny: Jeśli tematem sztuki / będzie dzbanek rozbity / mała rozbita dusza / z wielkim żalem nad sobą // to co po nas zostanie / będzie jak płacz kochanków / w małym brudnym hotelu / kiedy świtają tapety”.
Parlicki jakby stwierdzał coś wręcz odwrotnego: odrzuca heroizm moralny, bo nie dostrzega go w otaczającym świecie, zdaje się nawet sądzić, że konsekwencje takiej postawy mogą być nieprzewidywalne, sprawić niepowetowane szkody innym ludziom, natomiast słabość, refleksja, tzw. hamletyzowanie może okazać się ratunkiem i siłą. Dwa pokolenia, różne doświadczenia, inne wnioski.
Nowa interpretacja motywów szekspirowskich rozpoczęła się po 1956 roku. W tamtych latach pojawiło się kilka wierszy nawiązujących zwłaszcza do „Hamleta” i „Burzy”, które pozostały w naszej pamięci. Przypomnę: „Rehabilitacja” Szymborskiej, „Tren Fortynbrasa” Herberta, „Rozmowa z księciem”, „Nic w płaszczu Prospera”, „Streszczenie” Różewicza, „Król zabity” Grochowiaka i in. Ogólnie należy stwierdzić, że interpretacja zbyt aktualizująca, nazbyt politykierska, nie oparła się szkodliwemu wpływowi czasu.
Oto w jaki sposób Jan Kott relacjonował przedstawienie „Hamleta” w reżyserii Zawistowskiego, w przekładzie Brandstaettera, którego premiera odbyła się w krakowskim Teatrze Starym we wrześniu 1956:
„Hamlet” odczytany został przez Zawistowskiego jednoznacznie i z przerażającą jasnością. Niewątpliwie jest to „Hamlet” uproszczony. Ale również niewątpliwie jest to „Hamlet” najbliższy naszym doświadczeniom i tak sugestywny, że kiedy po przedstawieniu sięgam do tekstu, widzę w nim tylko dramat o politycznej zbrodni. Na klasyczne pytania, czy Hamlet obłęd udaje, czy też jest obłąkany, odpowiada krakowskie przedstawienie: Hamlet obłęd udaje, chroni się na zimno w maskę szaleństwa, aby dokonać zamachu stanu: Hamlet jest obłąkany, bo polityka, kiedy wypiera wszystkie uczucia, jest sama wielkim szaleństwem. Nie mogę nic zarzucić tej interpretacji. I nie żal mi wszystkich innych Hamletów: moralisty, który nie może przystać na jednoznaczne granice dobra i zła; intelektualisty, który nie może znaleźć dostatecznej racji działania; filozofa, dla którego istnienie świata jest wątpliwe. Wolę od nich tego młodego chłopca, który jest zarażony polityką, pozbawiony złudzeń, sarkastyczny, namiętny i brutalny. Nie przeżywa wątpliwości moralnych, ale nie jest prymitywny. […] Ma obrzydzenie do świata i dlatego poświęca Ofelię. Ale nie cofa się przed zamachem stanu. Wie jednak, że zamach stanu jest trudny. Rozważa wszstkie „za” i „przeciw”. Jest urodzonym konspiratorem. „Być” oznacza dla niego pomścić ojca i zamordować króla: „nie być” – zrezygnować z walki”.
Boże! Jakaż to jednak była symplifikacja! I jak krótko się takie adaptacje podobają! Dzisiaj nawet tytuł recenzji prof. Kotta – „Hamlet” po XX zjeździe – wymaga historycznych objaśnień. Czyj zjazd? Dlaczego XX? I jaki to właściwie ma związek z szekspirologią? Taki tekst jest obecnie dokumentem obłędu politycznego polskiej inteligencji, w tym również recenzenta.
Cieszę się, że Mariusz Parlicki należy do innego pokolenia, daj Boże normalnego! z wszystkimi zastrzeżeniami, lecz jednak uznającego wartości. Raduje mnie, że przynajmniej w deklaracjach programowych odżegnuje się ono od politykierstwa, bo jak przed laty pisał Marcin Świetlicki: „Poezja niewolników żywi się ideą / idee to wodniste substytuty krwi”. I jeszcze: „Zamiast powiedzieć: ząb mnie boli, jestem / głodny, samotny, my dwoje, nas czworo / nasza ulica – mówią cicho: Wanda / Wasilewska, Cyprian Kamil Norwid / Józef Piłsudski, Ukraina, Litwa / Tomasz Mann, Biblia i koniecznie coś / w jidisz”.
Wydaje mi się, że Mariusz Parlicki akceptowałby przede wszystkim szekspirowskie wiersze Herberta / rozróżnienie dobra i zła, obiektywna konfrontacja intelektualisty z pragmatykiem, ale z sympatią dla pierwszego / i Różewicza / pytanie o aktualność uniwersalnych wartości w pejzażu postindustrialnej cywilizacji i masowej kultury /. Mariusz Parlicki najlepsze efekty uzyskuje, kiedy sięga po „ostre środki”, zestawia wartości kultury z codziennym życiem zdegradowanego i zapóźnionego kulturalnie społeczeństwa. Np. „Dialog Hamleta ze światem”. Dystans, dowcip, ironia, to jego atuty. I dorzuciłbym jeszcze słowo o znajomości warsztatu poetyckiego. Podobał mi się wiersz pt. „Zdrajca liryczny albo narodziny Hamleta”, dowcipnie rozróżnienie między „lirycznym podmiotem” a „twórcą”. Mariusz Parlicki ma dystans także do siebie i do swojej twórczości, a to przecież świadczy, że uczynił znaczny krok naprzód. Jestem głęboko przekonany, że zauważą to czytelnicy i przyjmą jego nową wypowiedź poetycką z podobną do mojej – aprobatą.
Maj 1996 Jacek Kajtoch