Najbliższa ojczyzna
Nad ranem to już nie wiadomo,
co robić z liryką rzewną,
należałoby iść do domu,
a jestem w domu, na pewno.
Więc sny? I znów jestem w Płocku,
i znów konwalie (psiakrew),
a w Radziwiu kaczeńce i jaskry
i o świcie, i o północku.
Należałoby pójść do Brwilna
albo do Łącka.
Sprawa nie bardzo pilna,
ale tam taka łączka,
taka łączka, gdzie pachną storczyki
nad jeziorem przecudnie modrym,
gdzie czeremcha naprawdę dzika,
gdzie fale, takie mądre,
przybliżają się, żeby je kochać
jak córeczkę…
Pójść dalej, jeszcze trochę,
nad rzeczkę,
a tam małże, ślimaki, pijawki
i kity trzcin, i wodne lilie.
Przejrzę się w stawku
przez chwilę:
przeżyłem łąkę i las sosnowy,
i jezioro, i Płock, i Wisłę…
Ojczyzno moja, znowu, znowu
kocham i myślę.