Ze Złości
Kochałbym cię ( psiakrew, cholera ),
gdyby nie ta niepewność,
gdyby nie to, że serce zżera
złość, tęsknota i rzewność.
Byłbym wierny jak ten pies Burek,
chętnie sypiałbym na słomiance,
ale ty masz taką naturę,
że nie życzę żadnej kochance.
Kochałbym cię ( sto tysięcy diabłów!),
kochałbym ( niech nagła krew zaleje! )
ale na mnie coś takiego spadło,
że już nie wiem co się ze mną dzieje:
z fotografią, jak kto głupi, się witam,
z fotografią ( psiakrew ) się liczę,
pójdę spać i nie zasnę przed świtem,
póki z grzechów się jej nie wyliczę,
a te grzechy ( psiakrew ) malutkie,
więc ( cholera ) złości się grzesznik:
że na przykład wczoraj piłem wódkę,
lub że pani Iks – niekoniecznie.
Cóż mi z tego ( psiakrew ), żem wierny,
taki, co to „ślady po stopach” ?…
Moja miła, minął październik,
moja miła ( psiakrew ), mija listopad.
Moja miła, całe życie mija…
Miła! miła! – powtarzam ze szlochem…
To mi życie daje, to zabija,
że ja ciągle ( psiakrew ) cię kocham.