Blues pogrzebowy (Funeral Blues)
Niech staną zegary, zamilkną telefony,
Dajcie psu kość, niech nie szczeka, niech śpi najedzony,
Niech milczą fortepiany i w miękkiej werbli ciszy
Wynieście trumnę. Niech przyjdą żałobnicy.
Niech głośno łkając samolot pod chmury się wzbije
I kreśli na niebie napis: „On nie żyje!”
Włóżcie żałobne wstążki na białe szyje gołębi ulicznych,
Policjanci na skrzyżowaniach niech noszą czarne rękawiczki.
W nim miałem moją Północ, Południe, mój Zachód i Wschód,
Niedzielny odpoczynek i codzienny trud,
Jasność dnia i mrok nocy, moje słowa i śpiew.
Miłość, myślałem, będzie trwała wiecznie: myliłem się.
Nie potrzeba już gwiazd, zgaście wszystkie, do końca;
Zdejmijcie z nieba księżyc i rozmontujcie słońce;
Wylejcie wodę z morza, odbierzcie drzewom cień.
Teraz już nigdy na nic nie przydadzą się.
przekład: Paweł Lesisz
Wyłączcie telefony, wstrzymajcie zegary,
Psom rzućcie kość soczystą żeby nie szczekały,
Uciszcie fortepiany i niech żałobnicy
Przy głuchych werblach trumnę wyniosą z kaplicy.
Niech samoloty wyją, niech kołują w chmurach,
Wypisując na niebie wiadomość: On Umarł,
Zawiążcie kir na szyjach gołębi, rozdajcie
Policjantom na placach rękawiczki czarne.
Był mi Wschodem, Zachodem, Północą, Południem
Niedzielnym odpoczynkiem i codziennym trudem,
Moją pieśnią i słowem, porankiem i zmierzchem
Myślałem: miłość będzie trwać wiecznie. Nie będzie.
Gwiazdy są niepotrzebne, każdą z nich wyłączcie,
Spakujcie w pudło księżyc, rozmontujcie słońce,
Wymiećcie wszystkie lasy i wylejcie morze,
Bo nic już nigdy dobrze skończyć się nie może.
przekład: Jacek Dehnel
Odetnij telefon, zatrzymaj zegary,
Psom rzuć kość ze szpikiem, żeby nie szczekały.
Niech milczy pianino, a bębenek szemrze.
Wtedy otwórz trumnę: żałobnicy, wejdźcie!
Niechaj samoloty łkają nad głowami
Na błękicie nieba skrobiąc „On jest martwy!”
Wokół szyj gołąbków czarne paski zawiąż,
Czarne rękawice każ nosić gliniarzom.
Był moim Południem, Wschodem i Zachodem,
Był jako dzień pracy i niedzielny oddech,
Jak zenit i północ. On był pieśnią mą.
Miłość zaś trwa na wieki: w tych słowach tkwił błąd.
Gwiazdy – znać ich nie chcę! Pogaście je wszystkie!
Rozmontujcie słońce! I precz mi z księżycem!
Osuszcie ocean, wszelki las wymiećcie
Bowiem dobrze nigdy, nigdy już nie będzie!
przekład: Piotr Plichta
Stop all the clocks, cut off the telephone,
Prevent the dog from barking with a juicy bone,
Silence the pianos and with muffled drum
Bring on the coffin, let the mourners come.
Let aeroplanes circle moaning overhead
Scribbling on the sky the message He Is Dead,
Put crépe bows round the white necks of the public droves,
Let the traffic policemen wear black cotton gloves.
He was my North, my South, my East and West,
My working week and my Sunday rest,
My noon, my midnight, my talk, my song;
I thought love would last forever: I was wrong.
The stars are not wanted now: put out every one;
Pack up the moons and dismantle the sun;
Pour away the ocean and sweep up the wood;
For nothing now can ever come to any good.