Kocham nieznane wasze zmierzchy
Kocham nieznane wasze zmierzchy
I wasze kwiaty bez imienia,
O wy, poezji czarodziejskiej
Błogosławione urojenia!
Nas nauczyła pieśń poety,
Że gromadami ulotnemi
Cienie od brzegów zimnej Lety
zlatują się na brzegu ziemi
I niewidzialne nawiedzają
Miejsca, co im najmilsze były,
I w sennych wizjach pocieszają
Przyjaciół, których opuścił;
Zywiące się nieśmiertelności,
W Elizjum będą znów gościły;
Tak z ucztą na spóźnionych gości
Czekają wśród rodziny miłej…
Ale – ja może tylko roję,
Może z szatami śmiertelnemi
Zrzucę uczucie ziemskie swoje
I obcy będzie mi krąg ziemi.
Może – gdzie wolna od butwienia
Sława się z pięknem wiecznie mieni,
Gdzie spala czysty blask płomienia
zjawiska ziemskich form ułomne,
Dusza nie będzie strzegła więcej
Wrażeń i już nie wrócą do mnie;
Żalu nie będzie czuło serce,
Tęsknot miłości nie przypomnę…
Przełożył
Mieczysław Jastrun