KSIĘŻYCOWE UPOJENIE – 3. KSIĘŻYCÓWNE
Tam gdzie rzeka, gdzie mgła, gdzie ślad ciszy nieznana.
Księżycówne się mrowią promiennie;
Jak zmiennego księzyca rój snów niespodziany,
Tak jak sen się dziś mrowią, jak sen rozpląsany.
Ponade mną – i przy mnie – i we mnie.
Gdzie by wzrok mój i szept mój, i wiersz nie sięgały
Księżycówne – tam one, nie one.
Arcyzłocym, na chwałę, takie imię nadałem,
Tym imieniem pieściłem i nim zatrważałem,
I pieściłem po nocach, strwożone…
Lecz od pieszczot i spotkań już mrą i padają,
Pada para za parą już w cienie…
Noc już księżyc opiewa, w snach, w ogniach drży cała,
A pierś rytmem nabrzmiewa, snem, ogniem już pała.
Ogromnieje i gore marzenie.
Lecz nie dla nich pieszczoty, nie dla nich spotkania,
Więc nie spraszaj tanecznic tu w gości.
Okrucieństwem kochanie, miłosne zgładzanie
I pieszczenie, gdy martwe… lecz gorzej nie kochać
I nie przysiąc im wiecznej miłości.
Czyj to szept już zamącił ów zjaw pląsający.
Z mych to ust padł ów szept o kochaniu?
Tak i nie. Dziś podziwiam, pozdrawiam gorąco
Te, co zmarły od pieszczot, zmarniały do końca:
Księżycównom dziś moje śpiewanie.
Niechaj mrą i padają z miłości upału,
Pada para za parą, gdzie cienie.
Niech noc księżyc opiewa, w snach, w ogniach już cała,
Niech pierś rytmem nabrzmiewa, snem. ogniem niech pala,
Niechaj rośnie i gore marzenie.