Usta i oczy (Długo się usta moje karmiły twym ciałem…)
Długo się usta moje karmiły twym ciałem,
Aż głodu ust mych doznałem –
Boś ujęła im pieszczot w ostatniej godzinie,
Co przemijając, nie minie.
I odtąd, odrzucone w świat, słońcem rozbłysły,
Strąciły rozum i zmysły –
I całują te głazy i te martwe rzeczy,
Które duch zdeptał człowieczy.
Całują księżyc w studni, słońce wśród alkierzy –
I wiatr, gdy na wprost uderzy,
I gniazda, które burza strąciła przedwcześnie,
I kwiaty w polu i we śnie –
I całują u źródeł szemrzącego losu
Wszystko, co kwitnie bez głosu,
Wszystko, co pocałunków złożonych w pokorze,
Oddać im nigdy nie może.
Jeno musi w to słońce zapatrzyć się złote
I milcząc, przyjąć pieszczotę.
I radują się usta, że całować mogą
Wszystko, nie mając – nikogo!
I że wolno im teraz na kwiatach oniemieć
I mając wszystko – nic nie mieć!
Zaś oczy, gdy się usta do kwiatów zbliżały,
Odbiły nagle – świat cały.
I radują się oczy, że nad ust szkarłatem
Z całym spotkały się światem!