Złoto Tygrysów – Poszukiwanie
Dziś, gdy trzy pokolenia przeminęły,
Powracam do dawnej siedziby rodu
Acevedo, moich przodków. Szukam ich,
Błądząc po tym starym domu o białych
Ścianach w czworobok zamkniętych, w głębokim
Chłodzie krużganków, wśród rosnących cieni
Kolumnady, w odwiecznym krzyku ptaka,
W deszczu, co mgłą posępną kryje taras,
W zmierzchu luster, w odbitym wizerunku,
Echu, co kiedyś było twoim, a dziś
Do mnie należy, chociaż o tym nie wiem.
Spoglądam na żelazne pręty kutej
Kraty, która powstrzymała napór lanc
Barbarzyńców z pustkowia; spoglądam
N a pień palmy strzaskanej przez piorun,
Na czarne byki z Aberdeen, na wieczór
I na kazuaryny, których widok
Na zawsze miał im pozostać nieznany.
Tu miecz był, tu walka była zacięta,
Twarde nakazy, bohaterskie czyny;
Niezłomni na swych koniach, stąd władali
Równiną bez początku i bez końca
Dziedzice tych niezmierzonych przestrzeni.
Pedro Pascual, Miguel, Judas Tadeo…
Któż mi zaprzeczy, że w tajemny sposób,
Pod dachem, co na jedną noc mnie przyjął,
Gdzieś poza czasem, co w proch się obraca
Marny, gdzieś poza zwierciadłem pamięci,
Spotkaliśmy się, stopiliśmy w jedno,
Ja z nimi we śnie, oni ze mną w śmierci.