Polska poezja

Wiersze po polsku



Bezokolicznik

Ulfowi Lindemu

Drogie dzikusy, choć nie posiadłem waszego, wolnego od gerundiów

I zaimków, języka –

Nauczyłem się piec makrelę zawiniętą w liść palmy, a łapy żółwia

Jeść na surowo

Z ich smakiem ociężałości. Pod względem kulinarnym, przyznaję,

Od kiedy morze

Wyrzuciło mnie tu na brzeg, wszystkie te lata były jedną,

Nieprzerwaną podróżą

I w końcu sam nie wiem, gdzie jestem. Bądź co bądź, nacinać

Karby na lasce

Można, póki nas nikt nie małpuje. A wyście małpowali, zanim was

Jeszcze spostrzegłem.

Spójrzcie, coście zrobili tym drzewom! Choć nam pochlebia, jeśli

Nas bierze za boga,

Nawet ktoś jak wy, ja z kolei małpowałem – zwłaszcza na użytek

Waszych dziewcząt – was

Trochę po to, aby zaćmić przeszłość, z jej pechowym statkiem, lecz

I aby zasłonić chmurami

Pozbawioną wzdętego żagla przyszłość. Wyspy są okrutnymi

Wrogami czasów,

Prócz teraźniejszego. Katastrofy morskie to tylko ucieczki

Z gramatyki

W czysty związek przyczynowo – skutkowy. Spójrz, co życie bez

Luster wyrabia

Z zaimkami, nie mówiąc już o rysach twarzy! Może wasi

Przodkowie także

Wylądowali na tej cudownej plaży podobnym sposobem,

Co ja. Stąd wasza postawa wobec mnie. W waszych oczach jestem –

Co najmniej! – wewnętrzną wyspą w wyspie. A zresztą, śledząc

Każdy mój krok,

Wiecie, że wcale nie tęsknię za imiesłowem biernym albo czasem

Przeszłym niedokonanym –

Nie więcej niż za tym waszym przyszłym dokonanym, tkwiącym

W którejś z wilgotnych jaskiń

I ustrojonym w pióra oraz wyschły wodorost. Piszę to palcem

Wskazującym na mokrym,

Szklistym piasku o zachodzie słońca, inspirację być może czerpiąc

Z widoku koron palm, rozbryzganych na platynowym niebie

Jak chińskie hieroglify. Co prawda, nie uczyłem się chińskiego.

Poza tym bryza

Czochra je wszystkie za szybko, żeby można było pojąć, o czym

Mówią.


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 4,50 out of 5)

Wiersz Bezokolicznik - Josif Brodski