Panom dysydentom
Straszliwego Majestatu Panie
Dałeś rozum, dajże i poznanie
Jednej prawdy nieomylnej
Ku zbawieniu nam przychylnej:
Bo są głowy
Jak u sowy
Bez rozumu,
Z fałszów tłumu
Przy uporze.
Jedenś Boże, jeden chrzest, ofiara,
Jedna dusza, jedna musi wiara
Być od Ciebie,
Która w niebie
Twej czeladzi
Lud osadzi:
A zaś inna
Jako gminna
Lud zawodzi
Nader szkodzi,
Bo na wieki.
Chrystus owce wabi do owczarni,
Krnąbrne kozły pędzi do koziarni:
Swym rozumkom nie ufajmy,
Fałszu z prawdą nie zwijajmy.
Ach! szukajmy dusz Pasterza,
Nim śmierć chwyci zza kołnierza.
Już pod nosem!
Mości Panie, grzeczny dysydencie,
Nie bądź grzeszny, błędny jak w odmęcie,
Wszak w momencie
Na okręcie
Z dusz ruiną
Ludzie giną:
Patrz! niedługa
Twa żegluga.
W co sterują,
Gdzie kierują
Lat zapędy.
Nie ekskuza, że tak uczy kircha,
Bo odpowie skórka, tłusta ircha:
Gdy w kłopocie
Jak w robocie
Śmierć wyprawi,
Nim zabawi.
Myśl niebożę!
Nie pomoże
Nic Anglija,
Saksonija
W Park areszcie.
Wszak zawodzi korzyść, po respektach
Krótkich świata być w wiecznych despektach.
Za kapłuna
Chuda truna.
Za wygody
Wieczne głody.
Zła odmiana
Dla Waćpana!
Życie tłuste,
W cnoty puste
Zada maku.
Nie w senacie, siądziesz w koszu, w saku,
Nim doczołgniesz nieba choć na raku:
Przejmą sidła, zamkną klatki,
Boś bez świętych i bez Matki.
Ach, bez głowy!
Bez przymowy. ‚
Gdzież jest ona?
A tu spona
Śmierci chwyta.
Myśl, co wskórasz! co wygrasz, jak wtete?
Chyba kurka na twoim kościele.
Ten omdlewa,
To ci śpiewa:
„Zbór bez krzyża
Łask ubliża!”
Ach, niestety,
Łzy bez mety,
Bez waloru
Dla uporu!
Już po czasie!
A gdy psalmy nucisz Dawidowe,
Do jedności miej serce gotowe:
Mój Dawidzie,
O cię idzie!
Radź o sobie
W życia dobie.
Błagaj Boga,
Nim nie trwoga:
Przeżegnaj się,
Nawracaj się.
Wszak Bóg czeka!
Ach, bez Piotra, bez jego stolicy
Tu panowie są ewangelicy!
Proścież ducha,
Aby skrucha
Was zleczyła,
Przytuliła:
Taka rada
Wszak nie zdrada!
Dysydentom,
Konfidentom
W polskim państwie.