Niewierny
Przychodzą na mnie godziny zwątpienia,
Gdy tracę wiarę w Twoją dobroć, Panie,
W Twe miłosierdzie, w Twoje miłowanie,
W wolę zbawienia,
A nawet w Twoją istność i władanie.
Naówczas pragnę, abyś w błyskawicach
Na niebo wstąpił i w płomieniach cały,
Pan pełen mocy i Bóg pełen chwały,
Choćby w źrenicach
Twoich złowróżbne dla mnie skry gorzały:
Choćbyś mnie stracić miał karzącą ręką
Z powierzchni ziemi gdzieś w czarne bezdenic
Na beznadziejne wieczyste cierpienie;
Albowiem męką
Najokropniejszą z wszystkich jest wątpienie.
Gdy Ty mi konasz, dusza we mnie kona,
Noc się ogromna, wieczna rozpościera;
Myślom się otchłań i przepaść otwiera,
Nieprzenikniona – –
I dusza kona, i serce umiera.
Zjaw się, o! zjaw się na wysokim niebie
Na wozie wichrów, na ognia rydwanie,
Zjaw się, jak słońca blask na oceanie,
Daj ludziom Siebie!
Zjaw się na niebie, o Boże… O Panie!…