Z życia strącony szczytów, jestem zawsze smutny
Z życia strącony szczytów, jestem zawsze smutny
I cierpię bardzo w duchu, abym był litosny…
Słyszę, Słowo ze słońca i pachnącej wiosny
Powstało i już przyszło na ten świat okrutny…
Szuka, kołata do wrót domostw, lecz te – głuche.
O, żal ci, smutno? chciałbyś Gościa przyjąć godnie?
A jednak jeśli w domu twym mieszkają zbrodnie?
Lepiej, by serce było twe, przez litość, suche…
Bo po cóż domowników zasępiać oblicza?
Zmuszać Proroka użyć hańbiącego bicza?
Wiedzieć, jako pierzchają z świetlic opętani?
A potem (godzin krwawych bieg szybko się zbliża)
Wyśnić w ciemnościach widmo olbrzymiego krzyża
I słyszeć straszne Eli! lama sabaktani?…
(Symbole XVI )