Dzikie dzieci
Jesień w kościele Jeszcze nie grzeją Zimno
Stoję przed krzyżem koloru zakalca
Wypłukane do żywego metalu – milionem dotyków –
Stopy Chrystusa są zziębnięte jak poręcze
W porannych autobusach
Do kościoła wchodzi dwójka dzieci piszcząc
Styropianem znalezionym obok sklepu meblowego
Kończą jeść słonecznik Zamykają poitną
Jakiś brzydki kawał i icichną
Zatrzymując się przed Chrystusem
Nagle dziewczynka z tłustymi włosami i
Napuchniętymi węzłami chłonnymi podchodzi
Do Chrystusa i zaczyna Go łaskotać
W kierunku od pięt do najmniejszego palca
Chłopak melduje o wyrazie twarzy łaskotanego
Nie wiem dlaczego ale podchodzę do nich i
Już razem łaskoczemy różnymi technikami
Zmarzniętego Boga Odczekujemy chwilę i dalej
Postanawiamy robić to tak długo
Aż coś się zmieni
Czekamy nie mówiąc do siebie
Nasłuchujemy
Czekam
Nasłuchuję