Piękno, ale tyle widać
Piękno, ale tyle widać
Tak jakby wszystko oprócz Niego
Widzisz brzozę żółtą w jesieni
Białe kwiaty kminku
Przeszłość zawsze czystą
Bo to co przeszło wzrusza jak ogonek w śniegu
I można potem znaleźć nawet czego nie ma
Ufne pszczoły co swą matkę wypuszczają same
Nad ciepłym suchym ulem nie przegrzanym w słońcu
By powrócić pod wieczór jak złoto zmęczone
Krzyż zachodu na niebie naga baba w wodzie
Bo każdy ma dwie dusze a jedną na co dzień
I tyle innych cudów jak czaple szczęśliwe
A czaple są udane jeżeli są krzywe
Nie widzisz Go z żadną gwiazdą
Ze świnką serdeczną
Bo piękno – to po prostu Jego nieobecność
Dzieło aż tak wielkie że anonimowe
