Ballada o Ishim
Pamięci japońskiego sierżanta Shoich Yokoi, który ukrywał się w dżungli 28 lat
od daty kapitulacji Japonii w II wojnie światowej
Wyszedłem z bambusowego labiryntu,
po trzydziestu latach, niczym larwa
wychynąłem z kokonu dżungli…
Oślepił mnie sztuczny blask, jakby
w okamgnieniu minął mnie milion lat świetlnych.
Zburzono mój świat; pozostał mi pod powiekami tylko pył,
starty na proch niepewny fragment nieba…
Oto jest jak chcieliście, wyszedłem ze świętej dżungli
obleczony w samotność, obuty w milczenie
Ja Ishi, ostatni żołnierz tej długiej bezsensowej wojny.
Wiem, że za dziewięć miesięcy umrę ponownie…
To moje „powtórne” narodziny, zostałem wybrańcem losu.
A przecież mogłem tak do końca życia
tkwić za niemą ścianą zieleni,
oddychać gwiazdami pod błękitem nieba,
wyłuskując z dna żółwich skorup
daleki zgiełk wojny…
Odwłoki krabów były moim jedynym zegarem, liany
przedłużały czas poza granice horyzontu.
Gdzieś daleko poza mną zostały,
odgłosy bitew, śmierć moich braci,
rytualne pieśni miłości i nienawiści.
Od początku oduczam się spokojnego oddechu,
mówienia do siebie, milczenia
dla niepoznaki, maskowania śladów
zanurzając głęboko stopy w skorupach ślimaków.
Teraz jestem wśród was.
Moje oczy nie przywykły do blasku neonów,
betonu, stali i tafli gładkiego szkła.
Pokazujecie mi „martwe” wieżowce,
aż po dachy zanurzone
w przepływających chmurach, a ja widzę
klucze zdrewniałych ptaków nanizane
na las metalowych anten.
Chwalicie wiszące mosty nad Hokkaido i Honsiu,
a ja znam tylko bambusowe kładki przerzucone
w porze deszczowej nad rwącymi rzekami.
Wielbicie kolorowe ekrany telewizorów, kiedy
oddychałem niebem, karmiłem się brązem jadalnych bulw,
usypiałem w bieli spalonych słońcem traw,
medytowałem w błogostanie,
przepełniony sokiem z krwawych granatów.
To była moja jedyna paleta barw.
Znowu każecie mi nosić klucze,
pamiętać o datach, świecić przykładem…
A przecież całe życie byłem tylko Ishim,
bezimiennym zawiniątkiem człowieka,
wrzuconym w otchłań boskiego wiatru wojny.
Przeszło trzydzieści lat żyłem marzeniami
oderwany od waszego szalonego świata;
w szczęściu niewiedzy,
w kokonie bezdomności,
w maskującej mimikrze samotności.
Tu w środku mojej boskiej ojczyzny, jak gasnąca gwiazda
na mapie śmiertelnego nieba.
Ja bosonogi Ishi, wracam po śladach,
szukając własnego początku…
30.08.04/20.07.09