Stara Anglia
Odnalazłem Starą Anglię
między kartkami „Dawida Copperfielda” a
„Życiem i myślami Tristrama Shandy”
Rozciągała się pomiędzy rozdziałami jak molo
przerzucone w poprzek wzburzonego morza.
Była starą, schorowaną kobietą; zmarszczki
podobne były do wykuszów elżbietańskich okien.
Półki z jej tajną historią spisaną na pergaminie
ciągnęły się kilometrami pod dnem
Północnego Morza.
Dickens wygnany z Londynu
przez siarczyste mrozy, ogrzewał
swój gotycki dom paląc w kominku
egzemplarzami „Ciężkich czasów”;
śnieg leżał głęboko pod ziemią.
Czułem przez skórę
jak stary Londyn na stole prosekcyjnym
zamarzniętej Tamizy
operuje Tower. Katedra Cantenbury
przeziębiona
słaniała się na nogach.
Bohaterowie heroicznych legend
o niezmierzonej wielkości Starej Anglii
opuszczeni przez swoich Bogów,
czuli się jak dzieci
odebrane wyrodnej matce.
Big Ben w międzyczasie
zamienił się w sopel lodu,
i na tą jedną długą zimę
czas przestał nam przeciekać
przez palce.