Ulica Gajowicka
Powiedz mi, o czym myślisz u progu wiosny
tu u szczytu śmiertelnego wzgórza, przywiązana do znaczeń,
pamiętająca wszystkie śnieżne ferie i roztopy?
Przecież nie każę ci żałować skarlałych ogrodów,
śmiesznych altanek, gdzie kurczą się
letnie miesiące przekwitania, a soki
leniwie zastygają w słojach.
Pociągi wówczas zwalniają na wiaduktach
by spojrzeć na to bogactwo smaków
zaklętych w pestkach.
Teraz kładka nad ulicą
odbija zachodzące słońce dzieląc
bogactwo dla wybranych, a biedę po równo.
Przecięta jak panegiryk w pół słowa, niedopowiedziana
do końca dzielisz swój czas między wojskowy dryl
pobliskich koszar, a ludyczne ogordowe dancingi…
Nie znasz Rostanda, nie rymujesz krzyżówek życia
jak Słonimski, obca jest ci poetycka mowa Leśmiana.
Całe na opak twoje życie opisuje metaforę bólu
zapiekłym milczeniem, wrodzoną niewiarą
w niezłomność przyszłych pokoleń.
Ciągle tylko w cieniu cokołu
na którym kamienny orzeł
niezdarnie próbuje rozprostować skrzydła
nad szarym od spalin o tej porze
niebie.
12.02.2006/10.04.2008