Gdy przyjdzie wojna
A kiedy przyjdzie wojna – to znowu włożę mundur
A kiedy przyjdzie wojna – będę się z wrogiem bić
Lecz powiedz mi kochanie czy to nie bardzo śmieszne
By jeden z większych tchórzów miał nosić w dłoniach śmierć
Bo kiedy przyjdzie wojna – porosną stalą łąki
Bo kiedy przyjdzie wojna – opadnie wcześniej liść
I jak goniec z meldunkiem dni będą szybko biegły
Lub wlokły się powoli tak jak rozbity pułk
A Dobry Bóg jak zawsze obydwu stron wysłucha
I rzuci kości losu – gdzie padną czort je wie
A ja przestanę wierzyć że rzeczywiście jesteś
Czy park tonący w liściach przypadkiem nie był snem
I już nie będzie wyjścia ty jego lub on ciebie
Wszystko się stanie proste z przeciwka każdy wróg
I tylko czasem nocą nadejdą takie chwile
Gdy płacząc z bezsilności będzie się palce gryźć
A gdy się wszystko skończy to będę szedł przez miasto
Ciesząc się do szaleństwa ciszą i blaskiem szyb
Lecz wybacz mi kochanie jeżeli o wojence
Nie powiem wtedy „pani” i nie opowiem nic