Złota łódź
Gdzie czarna wzbiera północ,
wąski nów jest jak czółno,
jak złota
yola.
Płynie nad gwarem miasta,
kędy noc się rozrasta
w czarnych pókolach…
Siedzi w niej mój kochanek
i ręce posrebrzane
opiera
na wiośle –
Wzdycha moim westchnieniem,
marzy moim marzeniem
w tej samej wiośnie…
Czekałam tu na niego,
lecz nie przyszedł,
dlatego że wiosłuje
w niebie.
Obłoki jak bałwany
owijają go w pianę
w mglistym pogrzebie –
Lecz on, zawsze zwycięski,
wypływa z bladej klęski,
wiosłując niezłomnie — — —
na ramię swe
stalowe
przechyla
senną głowę
i śpiewa o mnie.
O moich ustach, rękach,
smutku, przed którym klęka,
westchnieniach,
które zlicza — — —
i czeka, by raz w nocy
przybyć mi ku pomocy
jako łódź
ratownicza…
Maria Pawlikowska – Jasnorzewska