Polonistka
dedykowany studentkom polonistyki UJ
W październiku na Gołębiej
drzewo i dziewczyna więdnie,
liść pożółkły wiatr zabiera;
pomarszczona, żółta cera.
Już listopad. W bibliotece
tuż przy lampach ćmy kobiece
połykają liter maczek,
wiatr na gontach smętnie płacze.
Grudzień. Wkrótce będą święta,
panna spięta i zapięta,
otulona ciepłym szalem,
w zimnych dłoniach książki stare.
Styczeń, Nowy Rok i sesja,
wszędzie książki i obsesja,
w międzyczasie okulista,
„miłość matki w Julka listach”.
Luty. Zdane egzaminy,
odcień powiek bladosiny,
praca roczna, biblioteka,
zupa w barze, czas ucieka.
Marzec. Dzisiaj Święto Kobiet,
trzeba różę kupić sobie
i sałatkę zjeść w Chimerze
rozmawiając o Homerze.
Kwiecień. Można żegnać zimę.
Gdy się streści „Oziminę”,
to zostanie tak niewiele –
sześć powieści i „Wesele”.
W maju praca coś się zwalnia.
– Ach ta miłość licealna,
te kasztany, spacer w deszczu,
a tu co? – Stanisław Grzeszczuk.
Czerwiec – szczęście – zdała pracę
i egzamin. Już wakacje.
Parę groszy dała mama,
jedzie w góry – ale sama.
Koleżanki za mąż wyszły,
ona czyta – na rok przyszły.
……………………………………..
……………………………………..
Już ma studia ukończone,
lecz zbyt mądra jest na żonę.
Koszmar: dzieci, mąż i praca.
zna swój cel – doktoryzacja.