Polska poezja

Wiersze po polsku



Mój ukochany zajęty pracą w stodole

Majstrujesz przy czymś od rana w stodole –

Prowizoryczna pergola dla pnącej fasoli

Wiązana, jak niejedno w naszym wspólnym życiu,

Niebieskim szpagatem, kawałkami drutu.

Co mi po takim majstrze: świat mógłby się zawalić,

I często się zawalał, sapiąc głośno i dysząc.

Wyciągałeś zwój sznurka z tylnej kieszeni spodni,

Nucąc pod nosem Woody’ego Guthrie, i mocowałeś

Listwę do kamienia, a dachówkę do krokwi,

„Na teraz wystarczy, jeśli wiatr nie zawieje”.

Nauczyłam się żyć z tą niepewną materią:

Z półkami, które się walą, jeśli tylko popatrzeć

Z ukosa; ze ścianą, o którą nikt się nie może

Opierać; z wielką przepaścią w kuchni, nad którą

Przechodzi się mostkiem linowym; z przeręblą

Koło naszego łóżka, z której tryska Atlantyk,

A w sztormowe noce zalewa nam sufit i ściany.

Kiedy wracasz do domu, pachnąc Brutem i siarką,

Wiem, czuję to pod skórą, że romansujesz w podziemiu

I że nie garbiłeś pleców na czarnym torfowisku.

Cóż zatem dziwnego, że kiedy cię znów widzę,

Jak krzątasz się w stodole w majowy poranek,

Kiedy magiczne zięby dodają miejscu koloru,

Biegnę po wodę święconą, po moją łapkę zajęczą?

Że mocno zaciskam oczy i niecierpliwie czekam

Na błysk, huk i eksplozję, potem na chwilę ciszy,

I wreszcie na słodkie wstrząsy, gdy ziemia usuwa mi się

Spod nóg, a gwiazdy i planety biorą mnie we władanie?

Tłum. Jerzy Jarniewicz


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 votes, average: 5,00 out of 5)

Wiersz Mój ukochany zajęty pracą w stodole - Paula Meehan