Powrót miłości na balkonie
Nadszedł czas taki, że lata minione,
Godziny, minuty, sekundy przeżyte
Przybierają twój profil i nami się sycą;
Wtedy staje się rzeczą pilną i potrzebą,
By nie ujrzeć, jak razem ze śmiercią odchodzą,
Utrwalić w nich nasze szczęśliwe, bez skazy,
Jedne po drugich, obrazy.
Gdzie jesteś dzisiaj, gdzie mam cię oglądać,
Na jakiej skale, nad morzem jakim, w jakim lesie,
Czy w cieniu na letniej polanie,
Czy w północnej alkowie ogrzanej?
Minął rozkoszny spoczynek w lazurach,
Które nam rozświetliła we śnie wielka wyspa.
Jeszcze, półsenna Wenus, ty się chylisz
Ku zacisznym schronieniom statków morskich
I całą sobą śpiewasz jak zatoka
W żaglach zakochana i w masztach okrętów.
Powiewają włosy twoje na balkonie,
By się wplątać między wątłe sieci oka,
By zatknąć chorągiewki na najwyższych drzewcach,
Zagrać koncert miłości na nadmorskich wiatrach.
Później, gdy o zachodzie powracają ciche,
Ubielone solą i skrzydłami mewy,
Ucho ci do serca przykładam nagiego,
Morze w nim słysząc oddycham twym morzem
I odpływam ku otwartej nocy.
Przełożyła
Zofia Szleyen