Upiór
Oni śpią w swoich izbach spokojni jak wczora,
A ja biadam i serce mi młotem się tłucze,
Bo dziś wieczór zamknąłem świątynię – i klucze
Z nieostrożnej mej dłoni wpadły w głąb jeziora…
Skroń swą ustroję liściem ogromnym łopucha,
Twarz natrę sobie mąką, aby była blada,
Ściągnę płaszcz wystrzępiony z żebraczego dziada
I pójdę między ludzi, w świat… udawać ducha…
Wiatr mi podarty łachman wydmie niby skrzydło
Nietoperza… W milczeniu północy ponurem
Będę pod ciche chaty skradał się, kosturem
Bijąc w uśpione okna, jak trupie straszydło…
Przerażę ich! Niech wyją i krzyczą na trwogę,
Byłem zgłuszył swe serce, co tłucze się młotem!
Niech ich skroń także zwilży się śmiertelnym potem!
Niech nie śpią tak spokojnie, gdy ja spać nie mogę…