W obiecywany nie wierzyłem raj
W obiecywany nie wierzyłem raj,
W świetlaną przyszłość, w zbawczą moc imperium…
Autorytety szybko pożarł kraj,
Żeby je później wypluć na Syberii.
Choć o filistrach zdanie miałem złe,
W istocie od nich mnie różniło mało,
Ani Budapeszt nie załamał mnie,
Ani mi Praga serca nie złamała.
Byłem odważny w życiu i na scenie.
Mijał burzliwie nasz chłopięcy wiek:
Jeszcze nas dojrzą, jeszcze nas docenią!
Jeszcze niejeden osiągniemy brzeg.
Rzeczywistości strasznej, oszalałej
Dziwna nieśmiałość zadawała kłam,
Jak dziwka nas bezwstydnie zdobywała,
Na kłódkę zamykając usta nam.
Bez przerwy trwoga w sercach naszych rosła,
Choć egzekucji nam poskąpił czas.
Nas też zrodziły straszne lata Rosji.
I otchłań czasu wódkę lała w nas.