Robotnicy
Bez przerwy się śmieją
Nawet kiedy
Spadnie deska
I zniszczy komuś twarz
Albo zniekształci
Ciało
Nie przestają szczerzyć zębów,
Słabe oświetlenie
Zmiana koloru oczu
W przestraszona bladość
A oni się śmieją;
Przedwcześnie
Pomarszczenie i głupkowaci
Żartują z siebie samych:
Facet który wygląda na
Sześćdziesiątkę powie:
Mam 32 lata, wtedy
Znowu wybuchają śmiechem
Wszyscy bez wyjątku;
Czasami wypuszczani są T a m
Aby zaczerpnąć powietrza
Ale łańcuchy których nie potrafiliby
Przerwać
Nawet gdyby chcieli
Szybko zmuszają ich do powrotu;
Wypuszczeni poza zakład chodzą
Pośród wolnych ludzi
I śmieją się dalej,
Idą powłócząc bezmyślnie
Nogami
Jak gdyby pomieszało się im
W głowach; na wolności
Przeżuwają kromki chleba
Targują się śpią liczą grosz w kieszeni,
Gapia się na zegar
I wracają;
Zdarza się im w tym uwiezieniu
Utrzymać powagę,
Mówią wtedy o świecie T a m,
O tym
Jak strasznie
Musi być
Kiedy się jest zamkniętym na zawsze
T a m, nigdy nie wpuszczonym
Z powrotem tutaj;
Tu przy pracy jest ciepło
I trochę się tutaj
Pocą,
Pracują ciężko i
Dobrze, tak ciężko
Ze puszczają im nerwy
I cali drżą,
Ale to nic przecież często
Chwała ich ci
Którzy dzięki nim wznieśli się
Wysoko
Jak gwiazdy,
Teraz gwiazdy
Czujnie obserwują
Badają czy
Aby ktoś może nie
Usiłuje pracować
Wolniej albo pracuje
Bez przekonania, może
Ktoś udaje
Chorego
Aby trochę
Odpocząć (na odpoczynek
Trzeba zasłużyć i wykorzystać
Go by wykonywać
Prace lepiej).
Czasami jeden z nich umiera
Albo popada w obłęd
Wtedy S t a m t a d
Przychodzi ktoś nowy
I dostaje swoja szanse.
Byłem wśród niech
Przez wiele lat;
Na początku ich praca
Wydawała mi się
Monotonna, nawet
Głupia
Ale teraz widzę
Ze wszystko ma sens,
Ze pracujący
Bez twarzy
Nie są wcale tacy
Brzydcy, ze głowy
Bez oczu –
Teraz wiem ze te oczy
Tez widzą
Ze potrafią
Robić to co robią.
Pracujące kobiety
Są często najlepsze,
Przystosowują się do tego naturalnie,
Z niektórymi z nich
Kochałem się w czasie przerw;
Z początku kojarzyły mi się
Z małpami w kobiecym ciele
Ale potem kiedy
Zrozumiałem więcej
Zdałem sobie sprawę
Ze są tak samo żywe
U prawdziwe
Jak ja.
Parę nocy temu
Stary pracownik
Siwy i ślepy
A wiec już bezużyteczny
Odszedł na rentę
Odszedł T a m.
Przemowy! chcemy przemowy!
Krzyczeliśmy.
To było prawdziwe
Piekło, powiedział.
Wybuchliśmy śmiechem
Wszyscy, a było nas
4000:
Zachował poczucie
Humoru
Do samego
Końca.