Tragedii, Patryku, przystoi oprawa Skał potrzaskanych, piorunowych przepaści. A ja opisywałem piaszczystą równinę, Gęsi na miedzy, szarość i nijakość Kraju o którym niewiele wiadomo, Bo jego smutek nie ma rąk ni twarzy. Musiałem pisać, Patryku. Wezwany Nakazem albo wyrzutem sumienia, Starałem się jak mogłem, w gniewie i niemocy, Bez wiary, że to komuś na świecie potrzebne. Ty wiesz, jak mocno działają przyczyny Inne niż miłość piękna. Styl Nawet zyskuje na takim odstępstwie Od zaleceń moderny, kiedy rządzi pasja. Lekkomyślność – z nią miałem jednak coś wspólnego. Błyskotki przesłaniały moją także nędzę. Źle znosiłem zliszajone ściany, brud, śmietniska Brzydotę, która jakby woła o nieszczęście. Ale to było dane. Żadna woda Nie zmyłaby ze mnie stygmatów pamięci I trzeba było coś z tym zrobić. Coś zrobić. 2001 |