Polska poezja

Wiersze po polsku



Ulalume

Nieba strop stał posępny i szary,
Zwiędłych liści opadał plon suchy
Liści zwiędłych i martwych, plon suchy.
Noc płynęła przez senne obszary
A październik to był, smętny, głuchy,
Mgła spowiła mroczne Ober jezioro,
We mgle stał puszczy Weir, ostęp głuchy
Groza szła przez oparne jezioro
I przez Weir las nawiedzany przez duchy.

Tam aleja cyprysów wspaniała,
Duch mój błądził ze swa Psyche w noc czarna
Wśród cyprysów, ze swa Psyche w noc czarna
Serce moje, jak wulkan gorzało
I jak lawa tryskało pożarna
Jak ów wulkan zwany Jenik gorzało
Co nad strefa wzniesiony polarną
Sieje ogniem i siarka stopniała
Gdzieś nad strefa płonący polarną.

Mowy nasze były skromne i ciche
Lecz już niemoc nas zdjęła zdradziecka
I odbiegła nas pamięć zdradziecka,
Nie wiedzieliśmy ja, ani Psyche,
Że wróciła już noc staroświecka.
Że październik to był smętny, głuchy,
W mgieł oparnych tonący pomroce
Że już noc powróciła zdradziecka,
Noc doroczna, ach ta noc nad noce!
Nie widzieliśmy Ober jeziora,
Znikł nam z oczu, puszczy Weir ostęp głuchy.
Choć znaliśmy to mroczne jezioro
I ten Weir las nawiedzany przez duchy.

Lecz już noc się zbliżała do brzasku
Gwiezdny zegar wskazywał świtanie,
Nadchodzące zwiastował świtanie.
W głębi naszej alei w zórz blasku,
Już się pierwsze budziło zaranie.
I cudownie wschodziła o brzasku
Niosąc sierp swój, jak ostrza rozwarte
Roziskrzona w porannych zórz blasku
Promienista, dwurożna Astarte.

Wówczas rzekłem: — Ach! gorętsza od Diany,
Jest Astarte, przez westchnień etery,
Szybująca, przez westchnień etery.
Snadź dostrzegła w swej drodze świetlanej
Łzy nie oschłe i ból wiecznie szczery
Łzy na twarzy i ból wiecznie szczery.
Więc przybywa od Lwa konstelacji,
By niebiańskie rozświetlić nam sfery,
I nie bacząc na Lwa konstelację,
Do Letejskich nas wiedzie przeźroczy,
Skąd nie bacząc na Lwa konstelację
Błyszczą ku nam miłosne jej oczy,
Błyszczą wielkie, miłosne jej oczy.

Ale Psyche, wznosząc w górę ręce,
Rzekła: — Gwieździe tej nie ufam zwodnej,
Ni bladości jej nie ufam zwodnej.
O? spiesz za mną, nie zwlekajmy więcej,
Uciekajmy od tej gwiazdy zwodnej.
W trwodze wielkiej, mówiła i w męce,
Pióra wlokąc, po kurzawie chłodnej
I szlochała w żałosnej udręce
Skrzydła wlokąc, po kurzawie chłodnej
Jasne skrzydła, po kurzawie chłodnej.

Lecz ja rzekłem: — Wszak to sen złudzenia!
Tu, zostańmy, gdzie nas światło drżące,
Kryształowe zlewa światło drżące.
Sybilliczne biją odeń lśnienia
Czarem piękna i nadziei tchnące.
Patrz, jak skrzą się wśród niebios sklepienia.
Migotliwe w dnia świtaniu bladym.
Śmiało możem zaufać w ich lśnienia,
Za iskrzącym zdążając ich śladem
Śmiało możem zaufać w ich lśnienia
Dokąd błyszczą w dnia świtaniu bladym.

Ukoiłem pocałunkiem Psyche,
Rozpraszając jej żal i skrupuły.
Uśmierzając jej żal i skrupuły.
Lecz u krańca cienistej alei
Stopy nasze chłód grobu uczuły
Bo wstąpiły na wrota grobowe,
Starodawne wrota legendowe.
— Miła siostro! wyrzekłem do Psyche,
Legendowy ukazując tum
Jaki napis wyryto na grobie?
Ona rzekła: — To grób Ulalume
Grób straconej twojej Ulalume.

* * *

Serce me, spopielało w proch szary,
Jako liści uwiędłych plon suchy,
Jako liści zmartwiałych plon suchy.
I przejrzałem przez mgliste opary:
Że październik to był mroczny, głuchy.
Żem był niegdyś w tym miejscu upiornym,
Wlokąc brzemię straszliwe, sieroce,
W taka sama noc październikowa,
Noc doroczna, w taką noc nad noce.
— Co za szatan! krzyknąłem, piekielny
Tu mnie zawiódł, w puszczy Weir ostęp głuchy.
Of znam dobrze, to Ober jezioro
I ten las, nawiedzany przez duchy.
Mroczne we mgle tonące jezioro.
I las Weir nawiedzany przez duchy.


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 4,00 out of 5)

Wiersz Ulalume - Edgar Allan Poe