Polska poezja

Wiersze po polsku



Węglem smutku i zgryzoty – XVI

Było to jak na farsalskim polu. Ranni,
Ohydni,
Konali na brzegach rowów,
Tam kędyśmy razem wrócili oboje
Z Psychą, moją duszą

I rzekłem jej: „Nieprawdaż?” I rzekłem jej:
„Te łuki, jakże w gruz padają! te łupy, co za łachmany!
Ach! przeklęte były nasze bronie i przeklęte
Nasze sztandary!
Psyche, moja duszo”.

Było to jak w czyśćcu, gdzie mary rozpaczliwe
Obmywały czoła splamione
I wykręcały palce
Tam, kędyśmy razem wrócili oboje
Z Pychą, moją duszą.

I rzekłem jej: „Nieprawdaż?” I rzekłem jej:
„Ach! te potępieńce, które żal wciąż goni,
W rajskie, pachnące kwiaty
Któż zdoła przemienić?
Psyche, moja duszo!”

(J. Moréas)


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 votes, average: 5,00 out of 5)

Wiersz Węglem smutku i zgryzoty – XVI - Korab-Brzozowski Wincenty