Allen Ginsberg – Między ludźmi
Wszedłem do pokoju gdzie wydawano
koktail a tam trzech albo czterech pedałów
rozmawiało ze sobą w swoim pedalskim języku.
Próbowałem być miły ale stwierdziłem
że sam mówię do jednego z nich jak hipster.
„Miło poznać” burknął, i odwrócił
wzrok. „Hmm” zadumałem się. W małym
pokoiku było tylko piętrowe
łóżko, i sprzęt kuchenny:
lodówka, szafka, opiekacze, piecyk;
najwyraźniej gospodarze mieli tylko tyle
miejsca żeby coś ugotować i się przespać.
Moja uwaga w tym względzie została zrozumiana
ale nie spodobała się. Zaproponowano
mi drinka, na którego przystałem.
Zjadłem kanapkę z najprawdziwszym mięsem,
ogromną kanapkę z ludzkim mięsem,
żując zauważyłem że było w niej
również brudne dupsko.
Dołączyli nowi goście, wśród nich
Jakaś zwiewna kobietka co wyglądała jak
księżniczka. Spojrzała na mnie wściekle
i orzekła: „nie podobasz mi się”,
odwróciła głowę i nie chciała
dać się przedstawić. „Co!” powiedziałem
oburzony. „Ach ty zapita idiotko!”
to zwróciło uwagę wszystkich.
„Ach ty narcystyczna zdziro!
Co ty możesz powiedzieć jeśli nawet
mnie nie znasz” ciągnąłem gniewnym
i proroczym głosem, natchniony w końcu,
dominując wreszcie nad całym pokojem.