Do nieznajomej
Nie wiem, kto jesteś — ledwo kilka razy
Widziałem ciebie — za każdym widzeniem
Pierś ma się dziwnym podnosi wzruszeniem,
Serce szalonym poczyna bić tętnem,
A usta moje palą te wyrazy,
Które bym tylko w omdleniu namiętnem,
Patrząc ci w oczy, wymówił westchnieniem.
Rozkosz i boleść czuję, gdy cię widzę,
I zdaje mi się, że cię kochać muszę,
I zdaje mi się, że cię nienawidzę —
Przekląłbym ciebie i oddał ci duszę.
Na myśl rozkoszy, jaką twój dać może
Uścisk dziewiczy, oszaleć się boję —
Szukając ciebie, spotkania się trwożę —
Trucizną są mi cudne oczy twoje,
Oczy błękitne i senne jak morze.
Na samą myśl tę, gdy cię półomdlałą
Widzę w snach moich z lawy i płomienia,
Gdy dłutem z ognia rzeźbię twoje ciało,
Każdy kształt ciała, co gdy opierścieni,
Zmysły w huragan i krew w burzę zmieni:
Na samą myśl tę bliskim jest omdlenia.
Tonąc w srebrzystym ócz twoich błękicie,
Pod stopy twoje rzuciłbym me życie,
A razem żądzę uczuwam szaloną
Zabić cię jednym oczu moich błyskiem,
Bo wolałbym cię śmierci poślubioną
Widzieć niż z innym splecioną uściskiem…..