VIII –
Nie mam już dziś przy sobie nikogo, nikogo,
Pusto jest w mojej duszy i pusto dokoła – –
Idę mą głuchą, smutną i męczącą drogą
Bez kierunku, bo nikt mię i nic mię nie woła.
Zda mi się, jakbym kędyś wieczorną ciemnotą
Ogarnięty, powoli przez puste szedł pole,
Zasłane brudnym śniegiem, topniejącym w błoto –
Gdzieniegdzie sterczą głuche, posępne topole.
Las jakiś ciemny, smutny widnieje daleko,
Z mglistych, ciężkich niebiosów księżyca promienie
Przez powietrzne pustynie ospale się wleką
Ku ziemi, ledwie świecące. Dokoła milczenie.
Idę patrząc przed siebie – – oczy moje giną
W szarości chmurnej, chłodnej, rozsnutej dokoła –
Śnieg koło topól leży masą białosiną –
Idę bez celu – – nikt mię i nic mię nie woła.