Tarantula
W każdy wieczór, gdy sen oczy skleja
I sam jestem, przesiąknięty cieniem
Widzę zjawę. Pająk tym widzeniem –
Tarantula nocy, nadzieja.
Czy w tajemnym pokoju się kryje?
Niepokoi, a kocham ja przecież.
Ciągle muska dłoń moją, jak kwiecie –
Tarantula nocy, nadzieja.
Wiedzą, jasną tak, ciągle pełniejąc
Stopę od stołu, przy którym piszę,
Czuwać będzie wciąż, na ścianie, w ciszy –
Tarantula nocy, nadzieja.
I ta – moja pieśń – pełna jest cieni,
Smutek, wbrew woli mej, w niej się błąka –
Bo ciągle żyje w niej dusza pająka –
Tarantuli nocy, nadziei.
Zdmuchnięte świece, dymy tężeją.
Nieruchomy, wciąż czai się pająk;
Znika – wraca znów: przędący majak –
Co tarantulą nocy, nadzieją.
Nieuchwytna, na stropie czernieje,
Nad mym sercem, co wciąż drżenia pełne,
I w milczeniu tak – snuje swą wełnę –
Tarantula nocy, nadzieja.
Przędzie uparcie – skórę mi grzeje
Sukno tkane ze snu i z marzenia,
Co wydłuża się, jedwabiem mieni –
– Tarantula nocy, nadzieja.
Przędzie: czuję jak ciało okleja
Suknia, która prośbą nasiąka,
Odchodzącym dana przez pająka –
Tarantulę nocy, nadzieję.
Marian Stala