Będę
Będę cię pieścił końcami rzęs pod nieobecność wiatru
jak fale nawiedzające gorący nagrzany brzeg.
Później w szamańskim uniesieniu niczym most zwodzony
dźwigać cię będę ponad splątaną płaskorzeźbą cieni
odsłaniając do bólu wszystko to co w tobie ukryte –
coraz bliżej ziemi, coraz dalej nieba.
W naczyniu ofiarnym pępka wzbierają
krople naszego potu;
zamykając oczy przenosimy je coraz bliżej łez.
Gładzisz moje tęsknoty, a senne bezwstydne ciało
wyprężone w poprzek łóżka przynosi w sobie
miłosną secesję z odrobiną dekadencji –
udrapowane z ekstatycznego rozgardiaszu prześcieradeł
Gauguin jest w tobie, gdy powoli
rozplątujesz moje pożądanie –
japoński wachlarz utkany z kwitnącego ryżowego pola.
Stąpasz po mnie jak po chybotliwym płomieniu
nasycasz powietrze zapachem
rozpieszczonej skóry…
Będę cię studził w ramionach
cielesnego przemienienia
w ciekły kryształ górskiego strumienia
Będę Cię onieśmielał
aż do nieprzytomności…