Dotykam
Dotykam wody, wyczuwam jej puls –
zmierza do źródła wyczulona na ból.
Jest jak żywe ciało; oddaje ziemi ciepło,
pochłania cząstki zimna nanizując je
na tysiące drobnych pasemek wodnego wszechświata.
Wpatruję się w jej szeroko otwarte oczy,
tak aby mogły zmieścić się pod kamiennym mostem,
piaszczystym brzegiem i samotną mierzeją piasku.
Dotykam jej, i myślę o Tobie –
rozpływasz mi się palcach
jak płochy brzeg fali.
Gładzę cię wierzchem dłoni
odczyniając nad tobą
roziskrzoną wodną magię – skóra pochłania wilgoć.
Czuję jak wodorosty zwracają ku powierzchni
twoje małe dłonie. Pragnę
pochwycić odbicia nieba
na twoich wargach rozfalowane
na miliony mikroskopijnych drobin wody.
Myślę, czy czujesz jak cię kocham
całym moim czasem otrzymanym w darze od Bogów?
Siedzę tu nad brzegiem sam jak palec,
widzę gałęzie brzóz wygięte tuż nad taflą, słyszę
świergot ptaków kołujących nad gniazdami.
Wiem, tu narodziła się przedwieczna mądrość,
równowaga świata zanurzona
w księdze rzecznych dopływów. Gdzieś
po środku nich czekam na ciebie
cierpliwie licząc tętno mijających dni.