Pejzaż niemiecki II
Pamiętam, ścigaliśmy się na sankach
zjeżdżając z ośnieżonych wydm rzeki Peene
prosto w objęcia skutego lodem morza.
Nagle zz kurtyny mgły, z jej wnętrza
z pomiędzy fal wychodzą przerażeni ludzie; w maskach gazowych
niosąc w rękach zawiniątka śpiących dzieci. Nieopodal
Wilhelm Gustlof wyrzuca z siebie jak wieloryb
ostatnie tchnienie…
Ten sen powtarza się w mojej głowie niczym
próba spektaklu…
Jest jesień 2000r.
XX wiek zamknięty w ogromnym kufrze
dusi w sobie natrętne wspomnienia…
Widzę stłoczone wagony pociągu i ludzkie twarze –
antyczny chór wyśpiewujący skargi…za utraconą młodością;
ktoś upuścił na tory dziecięcy bucik…
to znowu tylko sen.
Brama brandenburska podobna stąd do
przedsionków swojskiego czyśćca zaprasza
do wspólnej fotografii…
Wczoraj oddaliśmy nasze kawałki berlińskiego muru
na aukcję dla czeczeńskich sierot.
– Historia lubi się powtarzać – powiedziałaś mimochodem,
jakby do siebie…
W salonie figur woskowych Madame Tissout
naprzeciw „żydowskiego muzeum pamięci”
wita nas zmęczona woskowa postać Hitlera. Pochylony
nad stołem układa egzegezę swojej klęski…
– Jesteśmy jego testamentem – wykrzykuje młody
bojówkarz z kolorowym irokezem wyciągając ręce… po datki.
Na stacji metra mijamy ślepy tłum szukający
rytmu kroków i wyjścia z tunelu.
Do taktu przygrywa nam
orkiestra młodych rumunów.
25.06.08/04.07.08