Modlitwa
Z proroków owych daj mi być pobitych,
Nad których śmiercią klaskają kramarze,
I upominki do rąk swych niesytych
Ślą jedni drugim w radosnym rozgwarze
I w dobrej myśli, iż oto ustało
Słowo, trapiące ich duszę ospałą.
O, nie dlatego, iż tych umęczonych
Po trzech dniach duchy wskrzesiły żywiące,
Iż na jutrzenkach klęczący czerwonych
Zaś oglądali zbawienia to słońce,
O którym – długo przed rannych zórz wschodem
Szli, prorokując pomiędzy narodem…
Ale dlatego, iż ziemia ta cala,
Jak młotem – musi tak słowem być bita.
Iżby skrę ducha ze siebie wydała…
I jak lemieszem, co porze łan żyta,
Słowem być musi krajana do wnętrza,
Iżby w niej warstwa rodziła gorętsza…
Ale dlatego, że wszelkie powietrze.
Którego słowo na wskroś nie przesiecze
W czworo stron świata i tak go nie przetrze
Błyskawicowym ostrzem, jako miecze,
Tęchnie i ludom w pierś jadem się wpija.
I co je żywić miało – to zabija!