Polska poezja

Wiersze po polsku



Piękny toast

Noc wyciąga łapę

Gwiazdy lecą z wora

To najlepsza pora

By się z czymś uporać

Wiatr latarnie drapie

Śmierć zatacza koło

Będzie niewesoło

Gdy wróci jak gołąb

Miasto dawno chrapie

Dziwnie dookoła

Skoro nikt nie woła

Wzniosę piękny toast

Za te płyty których nigdy nie nagrałem i nie nagram

Za idiotów których chętnie powysyłałbym do diabła

Za szalonych kaznodziejów którzy bluźnią w imię Boga

Za mówiących tak łagodnie że aż włosy jeży trwoga

Za aniołów którzy pieśnią próbowali mnie nawrócić

Za kobiety które z serca trzeba było precz wyrzucić

Za Judaszów co najpodlej zaprzedali własny naród

Za geniuszy najprawdziwszych których było tylko paru

Za koleżków co od forsy najzwyczajniej pogłupieli

Za bywalców noclegowni i najgorszych w kraju melin

Za „czerwonych” którzy w porę nauczyli się pacierza

Za niezłomnych co uparcie w czarno – biały układ wierzą

Za pijaków którzy piją bowiem pijak wypić musi

Za smakoszy nikotyny których głupia słabość dusi

Za żarłoków co przy stole odnajdują raj na ziemi

Za leniuchów których nigdy żadna praca nie odmieni

Za przywódców których sami wynieśliśmy zbyt wysoko

Za widziadła które nadal pojawiają się o zmroku

Za proroków którzy wiedzą jaki będzie Wielki Finał

Za Was wszystkich dobrzy ludzie których kocham i przeklinam

Noc wyciąga łapę

Gwiazdy mrą jak muchy

Głowa do poduchy

Między snu okruchy

Wiatr latarnie drapie

Śmierć przebiegła obok

Poszła swoją drogą

Mignął czarta ogon

Miasto dawno chrapie

Dziwnie się zdarzyło

Dobrze się skończyło

Wierszem się skończyło

Zima 1996


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 5,00 out of 5)

Wiersz Piękny toast - Leszek Wójtowicz
 »