Akwarium
I
Ścierpnięty ze złości głowonóg o smutnych oczach starca,
rybki jak serca bijące skrzelami, węgorze jak lite pasy,
żyjący młotek i nóż srebrzysty i zardzewiała tarcza,
i kraby rozparte strojące straszliwe japońskie grymasy;
łakome kwiatki, przebiegłe listki, anemon chodzący w kółko i szukający
mięsa,
ślimak z ukwiałem różowym żyjący za pan brat
ale dzisiaj zalegają trawę,
merveilleusy w niebieskich sukniach…
Gasną atłasów melodyjne włókna,
i zapadają w głąb spojrzenia łzawe…
Nikną mufki olbrzymie, gwiaździste koronki,
budki-kabryjolety, o barwach niewinnych,
a pozgonne zapachy wiejące od łąki
są zapachami fiołków,
bo nie śmią być inne…
Płaty białych, nie czytanych listów
ktoś rozrzucił szerokim wachlarzem – –
w grozie długich, wiosennych poświstów,
trupim uśmiechem tają śnieżne twarze.
Szale, ongiś puszyste w styczniowej zamieci,
szarymi spływają rzekami – –
czasem brylant na lokach szronowych zaświeci
i w trawie kończy się łzami.
Zlodowaciała ręka jednej z marzycielek
srebrzy się jeszcze w cieniu,
strzeżona przez niego…
Wkoło dymią słoneczne bomby i szrapnele.
Pokój zabitym śniegom…
i fioletowy krzyżyk meduzy, który się w górze leniwie wałęsa –
może to wszystko jest niebo lub piekło, tamten świat?
II
Ach, a te mate rybeczki japońskie wesołe i ptaszęce!
Strojne w pióra ni to ni owo, garbate, złociste Bóg wie co,
o, każdą z nich ucałować za to, że jest, w podzięce,
i wszystkie razem przycisnąć do serca zmęczonego już tajemnicą.
III
Wielki żółw pływa za szybą machając nogami płaskimi jak skrzydła.
Grzyb półkulisty i twardy, od spodu złoty i miękki –
ma oczy sowy, dziób orła i trupie nozdrza straszydła,
a mech powiewa na jego tarczy w błyszczące sęki.
Jak utopiony Japończyk spogląda martwo i niesłychanie.
Bursztynem prześwieca szyldkret, samurajowa zbroja.
O, dajcie mi na czym uklęknąć i mój sandałowy różaniec,
a będę na nim powtarzać bez końca: Naturo! miłości moja!
Maria Pawlikowska – Jasnorzewska
\”Akwarium w Monaco\”, \”Tygodnik Ilustrowany\” 1925, nr 3