MORZE WENECKIE POD BŁĘKITNĄ FALĄ
[25 kwietnia, po południu, 1905]
Morze weneckie pod błękitną falą
te kartki i te listy uspokoi.
Pan mówi, że są „żywe” – zbyt się żalą,
dziś to są dla mnie przyjaciele moi,
kiedyś utopią ich lub w ogniu spalą
archaniołowie stróże myśli moi;
chyba je ludzie litośni ocalą,
chcąc w nich klucz widzieć do zamku podwoi.
O, raczej niech rzucą – a wrota obalą –
zobaczą wtedy – kto w zamku mym – w zbroi!
Ileżem takim wrót kazał otworzyć,
rzuciwszy w ogień – co żywe ma ożyć.
Addio – padła już wieczorna pora; –
powiędłe róże chylą się ze dzbana;
w uszach mi dźwięczy myśl nie dośpiewana –
– aż oto weszła już z lampą Aurora
w chustce krasej. – Do widzenia.
Światło odmienia myśl i dźwięk mi zmienia.