Baśń
Śpią wierzchołki gór
w fioletowej mgle –
tajemniczy bór
ukołysał mnie –
i przytulił mnie –
usynowił mnie –
i do siedmiu cór
powiódł w białej mgle.
Błyszczy zamek szklanny
na czarnym ostrowie –
a kwitną dziewanny
i maków pąsowie…
Na bawolim zagrał rogu siwy groźny Bór –
wypłynęło na jezioro siedm królewskich cór.
Ta Bez serca, jako hiacynt, jak hiacynt różowy,
a Z wężami – jak lilija – lilija anielska;
nad Umarłą szybowały krogulce i sowy,
a Zaklętą owionęły mórz głębokich zielska.
Dumna rozpacz – na harfie lazurowej grała,
Kwiat niewoli – łańcuchy do gwiazd przykuwała,
a Nieznaną – tęczowe kryją mi welony
i jak pierścień Saturna, grają złote dzwony.
Do łodzi mię proszą na bezchwiejne tonie –
i kwiatem paproci operlają skronie –
i płyną wśród skał pod mostem kamiennym –
idzie pacholę z krzyżem promiennym.