Robotnicy
Dzień nam roboczy nastał.
Młot niesiemy, kilof i łom.
Idziemy budować miasta,
stupiętrowy za domem dom.
Filary bijemy w głębie
rozsrebrzonych na północ rzek,
rozpalamy węgiel Zagłębia
w piersiach maszyn wlokących wiek.
Budujemy żelazne grody,
milionowe kościoły bez bóstw,
zaprzęgamy geniusz narodów
w majaczący gwiaździsty Wóz.
Rozwijamy skrzydła w pochodzie,
wichrem ulic wiejemy – tłum,
przerzynamy chmury nad Łodzią
czerwonymi nożami łun.
Mosty na zachód i wschód!
I dalej! i dalej! i dalej!
W horyzonty.
Młotami.
Brak tchu!
Kujemy.
My –
milion kowali!
To grom i błysk. To twardy śpiew.
Żelazny pęka pierścień.
To skrzydeł „Marsylianki” wiew
pożarem bucha z piersi!
Bufory zlać krwi oliwą!
Oto ręce, co tory omiotły.
Pędź! – dziejów lokomotywo,
sercami palimy w kotłach.