Co robią nasi umarli
Jan przyszedł dzisiaj rano
śnił mi się ojciec
mówi
Jechał w dębowej trumnie
ja blisko karawanu
idę a ojciec do mnie:
Ładnieście mnie ubrali
i pogrzeb bardzo piękny
tyle kwiatów o tej porze
to musi dużo kosztować
niech tam się ojciec nie martwi
mówię – niech ludzie widzą
żeśmy kochali ojca
niczego nie żałujemy
Sześciu w czarnych liberiach
idzie ładnie po bokach
Ojciec się zastanowił
i mówi – kluczyk od biurka
jest w srebrnym kałamarzu
w drugiej szufladzie po lewej
jest jeszcze trochę pieniędzy
Za te pieniądze – mówię –
kupimy ojcu płytę
dużą z czarnego marmuru
Nie trzeba – mówi ojciec –
lepiej rozdajcie biednym
Sześciu w czarnych liberiach
idzie ładnie po bokach
dźwiga płonące latarnie
Znów jakby się zastanowił
– pilnujcie kwiatów w ogrodzie
nakryjcie je na zimę
nie chcę aby zmarniały
ty jesteś najstarszy – mówi –
z woreczka za obrazem
weź spinki z prawdziwą perłą
niech ci przyniosą szczęście
dostałem je od matki
kiedy zdałem maturę
potem już nic nie mówił
zasnął widocznie mocniej
Tak to troszczą się o nas
nasi umarli
napominają przez sen
odnoszą zgubione pieniądze
starają się nam o posadę
szepczą numery losów
albo gdy tego nie mogą
stukają palcem w okno
A my im z wdzięczności wielkiej
wymyślamy nieśmiertelność
zaciszną jak norka myszy