Mini – pech
Jakże smutny los dziewuszki,
Ciągle tylko marznę w nóżki,
A szczególnie w udko,
Bo już kiedy byłam mała,
To mnie mama ubierała
Niesłychanie krótko…
Czy was to nie martwi, czy was to nie wkurza,
Żeby biedne dziecko tak marzło w odnóża?
Wicher harce czyni, a ja noszę mini,
Zimno jest Jadwini, jejku jej!
Mówili mi, że dla dziecka
To jest odpowiednia kiecka,
Że to mnie upiększa,
Że dostanę dłuższe suknie
I jak będę większa…
O jakże mi przykro, o jakże mi szkoda,
Nim wydoroślałam – skróciła się moda,
Od Bieszczad do Gdyni wszyscy noszą mini,
Według nowej linii, jejku jej!
W mini dzieci i podlotki,
W mini chodzą moje ciotki
Ta grubsza i chudsza,
Im jest starsza która pani,
Tym sukienka mniejsza na niej
I spódniczka krótsza…
Noszą wszystkie panie króciutkie spódniczki,
Czy mają kończyny chude jak patyczki,
Czy grubsze od dyni – każda lata w mini,
Jak gdzieś w Abisynii, jejku jej!
Ciągle leje, albo wieje,
Nigdy już się nie zagrzeję,
To zupełnie proste.
Lecz gdy do snu składam głowę,
Marzą mi się barchanowe
Majteczki do kostek…
Pewnie gdy mieć będę osiemdziesiąt latek,
Też się nie odczepię od tych mini-szmatek,
Pod presją opinii wyjmę je ze skrzyni,
Będę babcia-mini, ye ye ye!!!