Polska poezja

Wiersze po polsku



MARSYLIANKA

Nie będę więcej sławił żadnej z dam

ani jej imię w śpiewnych strofach pieścił

odkąd ujrzałem cię raz pierwszy tam

w tym dziwnym nigdy nie widzianym mieście

pamiętam wieczór jak wytarty gwasz

i w bramach domów przykucnięty przeraz

gdym nagle w tłumie ujrzał twoją twarz

i zrozumiałem że to właśnie teraz

ulica drgała wijąc się jak wąż

migotał witryn kolorowy miszmasz

i wiatr dął słodszy niżli ust twych miąższ

na których pręgą wyciśnięty krzyż masz

i nagle tłumu obolały guz

rozorał obłęd jak płomiennym zębem

i ktoś olbrzymi ręce w górę wzniósł

i w blachę słońca długo bił jak w bęben

a potem nagi poplamiony bruk

i bladych ludzi pierzchające garstki – –

uniosłem w oczach tylko chust twych róg

i twój niebieski kołnierz marynarski

nie wiem czy znajdę gdzie o tobie wieść

czy mi się tylko cała wśnisz w legendę –

wiem że cię zawsze muszę w sobie nieść

i w każdej twarzy już cię szukać będę

śni mi się gorzki morskiej wody smak

gdzie przepływ w portach liże barki barek

i mam pod czaszką wieczny trzepot flag

i serce w piersi skacze jak zegarek

wiem to się stanie w jeden duszny zmierzch

będę szedł tłumem i jak lampa migał

aż raz przeleje się mój krzyk przez wierzch

i miastem wstrząśnie jak olbrzymi dźwigar

z rozpędu trzaśnie w moją głowę mur

i nagle przejdzie mój ochrypły bas w alt

ujrzę pod sobą biały chodnik chmur

a pod głowami nieba twardy asfalt

wtedy o wtedy – – czuję szat twych wiew

i zapach rąk twych poznam każdą tkanką

klękniesz i z twarzy mi obetrzesz krew –

kochanko moja smukła marsylianko!


1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 4,50 out of 5)

Wiersz MARSYLIANKA - Bruno Jasieński